MEDYCYNA NA CO DZIEŃ
Poznasz dawne księgi zielarskie i receptury leków. Zajrzysz do miejskiej apteki oraz dworskiej apteczki.
- Staropolskie zielniki
- Higiena i profilaktyka w XVIII-wiecznej Polsce
- Praktyczne poradniki dla każdego
- Władze w walce z zabobonem
- Aptekarze i mikstury
- Apteczka dworska
Staropolskie zielniki
Herbarz (łac. herba – zioło), czyli zielnik, to rodzaj książki specjalistycznej rozpowszechnionej w Europie od początku ery druku. Zawierała, prócz opisów roślin i ich leczniczego zastosowania, także charakterystykę różnych gatunków zwierząt, opisy minerałów, ciał niebieskich, znaków zodiaku, informacje z dziedziny położnictwa, stawiania baniek, leczniczego puszczania krwi i wiele innych. Herbarz był pełen praktycznych porad dotyczących życia codziennego, dlatego, w odróżnieniu od łacińskich dzieł naukowych, drukowano go w językach narodowych, by każdy mógł z niego swobodnie korzystać. W mieszczańskich domach aż do XVIII stulecia zielniki pełniły funkcję poradnika medycznego, książki kucharskiej, kalendarza astrologicznego, a nawet popularnego „czytadła”, gdyż przybliżały wiedzę o egzotycznych roślinach i zwierzętach.
W XVI w. ukazały się cztery zielniki w języku polskim: Stefana Falimirza (O ziolach y o moczy gich, 1534), Hieronima Spiczyńskiego (O ziołach tutecznych y zamorskich y o mocy ich, 1542 i 1556), Marcina Siennika (Herbarz to iest ziół opisanie, 1568) oraz Marcina z Urzędowa (Herbarz polski, to iest O przyrodzeniu zioł y drzew rozmaitych, y innych rzeczy do lekarztw nalezących, 1595). Zielniki trzech pierwszych autorów miały bardzo zbliżoną kompozycję i podobny dobór treści (od ziołolecznictwa po astrologię); wykorzystywały także niemal identyczny materiał ilustracyjny. Na ich tle wyróżniał się herbarz Marcina z Urzędowa (?-1573), który w całości poświęcony był roślinom i ekstraktom roślinnym.
Zielniki polskie dotyczyły przede wszystkim ziół leczniczych (vegetabilia), ale znajdziemy w nich także opisy leków pochodzenia zwierzęcego (animalia) i mineralnego (mineralia). Przekonanie o uzdrawiającej mocy roślin było silnie ugruntowane: żadna rzecz na świecie nie jest, która by przez zioła nie mogła być sprawiona i uczyniona. Jako to często doświadczamy, że mocą ziół ludzie znęcani a strapieni boleściami i ciężkimi – ku napożądliwszemu szczęściu i zdrowiu przychodzą. Moc lecznicza roślin powiązana oczywiście była ze zjawiskami astrologicznymi: zioła należało zbierać przed pełnią księżyca (gdy Miesiąca przybywa), gdyż później traciły swoje właściwości.
ziołolecznictwo * puszczanie krwi * położnictwo *
Higiena i profilaktyka w XVIII-wiecznej Polsce
W XVIII w. medycy dostrzegali już wpływ warunków życia, higieny i odżywiania na zdrowie człowieka. Troska o kondycję, zwłaszcza warstw najuboższych, zaowocowała licznymi publikacjami, które miały w sposób przystępny wskazać główne czynniki chorobotwórcze, propagować dobre rozwiązania, zwalczać ciemnotę oraz przesądy. W XVII- i XVIII-wiecznej Polsce kultura sanitarna wsi i miasteczek pozostawiała wiele do życzenia. Ludność wiejska mieszkała w drewnianych domach krytych słomą, w których za podłogę służyło klepisko z ubitej gliny. Izba była ciemna, niska, ogrzewana paleniskiem i nigdy nie wietrzona. Zamieszkiwali ją ludzie i mniejsze zwierzęta gospodarskie, panował więc w niej zaduch i ciasnota, co sprzyjało rozprzestrzenianiu się wszelkiego rodzaju chorób zakaźnych. W otoczeniu domów pełno było gnoju i śmieci, wśród których rozmnażały się muchy, komary i gryzonie. Brakowało ustępów, a potrzeby fizjologiczne załatwiano za stodołą. Niewiele lepiej sytuacja wyglądała w miasteczkach, gdzie ludność stłoczona była w wielokondygnacyjnych, pozbawionych kanalizacji kamienicach, a nieczystości wylewano na ulicę. Ogniskami chorób i zaraz były ujęcia brudnej wody. Duży problem stanowiła też niewłaściwa dieta oraz nadużywanie alkoholu, który traktowano często jako uniwersalny lek na wszystkie choroby. W XVIII-wiecznej Polsce najpopularniejszym trunkiem było piwo spożywane nawet na śniadanie – pod postacią piwnej polewki. Raczono się także miodem i winem, a przede wszystkim gorzałką. Notoryczny stan upojenia alkoholowego, w którym znajdowało się społeczeństwo polskie prowadził do całego szeregu schorzeń, potęgowanych jeszcze przez tłuste i obfite posiłki (w przypadku przedstawicieli stanu szlacheckiego) oraz niedobory żywności (dotykające włościan).
W XVIII w. w Polsce ukazały się m.in. dwa słynne podręczniki mające na celu poprawę kondycji zdrowotnej warstw najuboższych. Pierwszym z nich była Rada dla pospólstwa względem zdrowia jego (1761, polski przekład: 1773) autorstwa Samuela Tissot, bardzo popularnego wówczas szwajcarskiego lekarza. Drugim, wydany w 1793 r. Lekarz dla włościan Ludwika Perzyny, niestrudzonego popularyzatora wiedzy medycznej.
Ludwik Perzyna * Samuel Auguste Tissot * higiena * znachorstwo
Praktyczne poradniki dla każdego
Nic nam fortuna droższego nad zdrowie dać nie może: cóż po tym życiu, które ustawicznemi dolegliwościami ściśnione codziennie umiera. Niemiłe nawet największe dostatki w utrapieniu. Dlatego baczniejsi zdrowie nad wszystko przedkładali, rządząc się prawem boskim i natury (…). Mądrość boska dała ludziom umiejętność i biegłość w rzeczach kochającym poznać cnotę wielorakich ziół, drzewek, wód, ptastwa, ryb, zwierząt, kruszców, kamieni, z których by przyzwoite lekarstwa na uleczenie chorób robić się mogły (…). Nie żadną próżnej chwały albo pożytku uwiedziony ponętą, lecz samą ujęty ku bliźnim miłością podaję w tej książce sposoby, chcąc się całej Koronie Polskiej przysłużyć.
Tak pisał w 1749 r. Jan Jerzy Jelonek we wstępie do przetłumaczonego przez siebie podręcznika niemieckiego lekarza Gottfrieda Samuela Bäumlera (?-1743). Intencją Medyka domowego, podobnie jak innych wydawanych w owym czasie popularnych kompendiów, było przekazanie wiedzy o leczeniu domowymi i niedrogimi specyfikami. Wiedza ta – szczególnie przydatna tym, którzy od medyków są odlegli, a prędkiego ratunku potrzebujący – miała dotrzeć do szerokiego grona odbiorców. Nie było to łatwe przy powszechnym analfabetyzmie. Ludwik Perzyna, autor wielu opracowań dla ludu, miał na to sposób: osobom niepiśmiennym w razie problemów zdrowotnych zalecał udawać się po poradę do najbliższego księdza, który w trosce o swoich parafian powinien zakupić poradniki medyczne i stosownie doradzać. Najważniejsze, zdaniem Perzyny, było przekonanie włościan, by w razie poważnej choroby korzystali z usług lekarza lub cyrulika, nigdy zaś osób nieuprawnionych.
Poradniki medyczne drukowano w dużych ilościach, a ponieważ przeznaczone były do użytku codziennego, wydawano je na gorszej jakości papierze, w skromnej szacie graficznej. Zachowane do naszych czasów egzemplarze często są zniszczone, zaczytane i pełne ręcznych dopisków.
receptury * leki * ziołolecznictwo * znachorstwo
Władze w walce z zabobonem
MEDYCZNE DRUKI URZĘDOWE
Znikomy dostęp do wykwalifikowanych medyków oraz fatalny stan higieny w XVII i pierwszej połowie XVIII w. były przyczyną nadzwyczaj wysokiej śmiertelności. Zabobonna ludność pomocy szukała u rozmaitych szarlatanów i uzdrawiaczy. Chorobę traktowano irracjonalnie: wierzono, że może mieć ona swoje źródło w czarach i że może zostać „zadana” wzrokiem, przekazana w gorzałce, podrzucona za pomocą rożnych przedmiotów. Wypędzaniem choroby zajmowali się przede wszystkim owczarze, guślarze, znachorzy i kaci, do porodów zaś wzywano „baby”. Umiejętności medyczne owczarzy pochodziły z ich elementarnej wiedzy weterynaryjnej, którą przenosili na ludzi. Wiedzę tajemną posiadali także kowale, młynarze i furmani. Kowali uważano za specjalistów od leczenia kołtuna, młynarzy – od czarów miłosnych, furmanów – od odczyniania uroków. Znający nieco anatomię kaci często zajmowali się chirurgią, co prowadziło do konfliktów z cyrulikami. Sprzedawali również „leczniczą” krew skazańców. Wielkim powodzeniem cieszyli się tzw. olejkarze węgierscy – rodzaj wędrownych aptekarzy, którzy sprzedawali maści i olejki na gojenie ran, czernienie włosów, płodność. Reklamowali także uniwersalne lekarstwa na wszystkie choroby (skrajnie niebezpieczne dla życia, gdyż zawierały arszenik). Jak pisał Stanisław Staszic: tenże empirystów motłoch i szarlatanów tłum, po naszych wsiach i naszych miastach nieznajomością chorób i nieumiejętnością przygotowania lekarstw, bezkarnie truje i zabija. By choć częściowo zapobiec opłakanym skutkom działalności znachorów, władze państwowe (w porozumieniu z kolegiami medycznymi) zaczęły wydawać publicanda, obwieszczenia, rozporządzenia i przepisy, w których zwięźle przekazywano sprawdzone metody postępowania w razie chorób czy udzielania pierwszej pomocy w nagłych wypadkach. Wśród tego typu druków urzędowych znajdziemy publicanda odnoszące się m.in. do chorób zakaźnych (ospa, wścieklizna) i schorzeń wynikających z braku higieny (kołtun, czerwonka).
znachorstwo * kołtun
Aptekarze i mikstury
Farmacja – w rozumieniu nauki o przyrządzaniu preparatów leczniczych – towarzyszy ludzkości tak długo, jak medycyna. Przez stulecia testowano najrozmaitsze rośliny przyrządzając z nich leki w najróżniejszych formach: nalewki, mikstury, syropy, pigułki, maści, plastry, zasypki, opary, kadzidła i lewatywy. Pierwsze apteki funkcjonowały w Bagdadzie już w VIII w., w Europie natomiast w XII w. pojawiły się klasztorne apteki przyszpitalne, które początkowo prowadzili lekarze, jak np. na Monte Cassino czy w St. Gallen. Pierwsze apteki w znaczeniu współczesnym powstały w XIII w. Najstarsza publiczna placówka została założona w Pradze w 1360 r.
W XVII w. europejskie apteki były już całkiem nowoczesnymi przybytkami, wyposażonymi w laboratoria chemiczne. Dysponowały wyspecjalizowanym sprzętem wykonanym ze szkła, cyny, drewna i gliny. Niezbędnym elementem umeblowania były regały, by w czystości i porządku utrzymać wszystkie naczynia farmaceutyczne: kolby, fiolki, retorty, moździerze, tygle, marmurowe płyty do rozcierania. Wiedzę farmaceutyczną zbierano w księgach leków wydawanych i przedrukowywanych w całej Europie pod tytułem Pharmacopea. Jedną z najpopularniejszych była Pharmacopoeia medico-chymica autorstwa Johanna Schrödera (1600-1664), opublikowana w Ulm w 1641 r.
Nowa epoka w dziejach farmacji nadeszła wraz z odkryciem morfiny (1804 r.) i rozpoczęciem dalszych prac nad tym alkaloidem, co ostatecznie spowodowało przeniesienie produkcji leków z aptek do specjalnych laboratoriów i fabryk.
W dawnej Polsce aptekarstwo rozwijało się, podobnie jak chirurgia, w strukturach cechowych. W XV w. apteki publiczne istniały nawet w małych miasteczkach, a nadzór nad nimi sprawowali najczęściej lekarze miejscy. Były przede wszystkim składami ziół leczniczych, ale sprzedawano w nich także przyprawy korzenne, ciasta, słodycze i wódki. W aptekach prowadzonych przez zakony można było zakupić przeróżne pigułki reformackie lub balsamy kapucyńskie. W XVII w. zaczęły pojawiać się specyfiki złożone, o skomplikowanych, pilnie strzeżonych recepturach. Najbardziej pożądane były „leki uniwersalne”, które, jak wierzono, mogły uleczyć każdą chorobę.
apteki * teriak * receptury * ziołolecznictwo * Paracelsus
Apteczka dworska
Szlachta polska w XVII wieku zamknęła się w swoich mikroświatach. Dwory zamieszkiwały rodziny wielopokoleniowe, którym towarzyszyli spokrewnieni z właścicielem majątku rezydenci. Wytworzył się rustykalny typ kultury szlacheckiej, charakteryzujący się wielkim przywiązaniem do tradycji. W polskich dworach wiedza o środkach i sposobach leczenia, podobnie jak troska o zaopatrzenie spiżarni, była domeną kobiet. Konieczność posiadania apteczki uzasadniała wielowiekowa tradycja, związana z polską gościnnością, niespodziewanymi wizytami, najazdami i pojedynkami. Kobiety musiały w każdej chwili mieć pod dostatkiem wszelkich ingrediencji, specjałów, łakotek, wódek, octów, esencji, leków itd., kiedy zwyczajem i obowiązkiem gospodyni było karmić, poić, leczyć, wydawać. Nie bez znaczenia była też izolacja dworów, które wobec braku dostępu do miejskich lekarzy musiały być samowystarczalne. Praktycznie więc aż do końca XIX w. w funkcjonowaniu apteczek dworskich zaszły niewielkie zmiany. Barwnie opisuje to zjawisko Zygmunt Gloger w Encyklopedii staropolskiej (1900-1903):
W każdym dawnym dworze polskim znajdowała się osobna izdebka, służąca na schowanie korzeni kuchennych, przysmaków, konfitur, soków, wódek, likworów i lekarstw domowych. Znana gościnność Polaków i skrzętność dawnych gospodyń wymagała miejsca zamkniętego na pomieszczenie przysposobionych zapasów kuchennych, a zwierzchnictwo patriarchalne ziemianina nad liczną czeladzią domową i gromadą wiejską, przy narodowym zamiłowaniu kobiet polskich do leczenia chorych, dawało spiżarni podręcznej cechę istotnej apteczki. Było to zresztą naturalnym wynikiem dawnych potrzeb i stosunków wówczas, gdy po miasteczkach nigdzie jeszcze nie było lekarzy ani aptek, a do większych miast nie było kolei ani dróg szosowych. Znakomite panie trudniły się wówczas robieniem zapasów do spiżarni i apteczki domowej: smażyły róże, skórki cytrynowe, pomarańczowe, tatarak w cukrze, różne owoce w miodzie. Czego też w tej apteczce wiejskiej nie było: sadła przeróżnych zwierząt jako lekarstwa, driakwie z gadów, kilkadziesiąt gatunków ziół suszonych, począwszy od kwiatu lipowego, rumianku i mięty, a skończywszy na rozmaitych suszonych owocach i korzonkach. Nie zapominano tu o wodzie marcowej ze śniegu stopionego, która miała cerę płci pięknej przedziwnie konserwować, i o wodzie różanej, którą skrapiano podłogi.
Spiżarnia pańska z apteczką zostawała pod zarządem i pieczą panny apteczkowej, która wydawała ingrediencje kucharzom, smażyła konfitury, piekła pierniki, robiła nalewki i domowe lekarstwa, a także wraz z innymi dziewczętami chodziła zbierać zioła lecznicze. Była to zwykle krewna lub uboga panna, która w zamożniejszym domu znajdowała opiekę i ciepło rodzinne. Panna apteczkowa, jako opiekunka chorych we dworze wiejskim, jako najwierniejsza przyjaciółka domu i rodziny swoich państwa, jako niestrudzona, skrzętna i umiejętna pracownica, była w dawnym społeczeństwie polskim bardzo pospolitym a sympatycznym typem starej panny.